Dziś niedziela, znów nie ma gdzie się śpieszyć. Dzień rozpoczynamy leniwie. Śniadaniem i spacerkiem na stację. Linia kolejowa ze Strecna do Liptowskiego Mikulasza jest bardzo ładna widokowo. Poprowadzona jest wzdłuż Wagu. Najpierw przecina Małą Fatrę i po lewej stronie prezentuje widoki na jej najwyższe szczyty, by następnie po prawej stronie ukazać Wielką Fatrę. Tuż za Rużemberokiem znów po lewej stronie zobaczymy Góry Choczańskie, by za chwilę cieszyć się widokiem z prawej strony na Niżne Tatry. Zatem jakkolwiek usiądziecie we vlaku czekają na was widoki. My siedzieliśmy po prawej mknąc do kolejnego przystanku jakim jest Liptowski Mikułasz – miasto gdzie w 1713 r. stracono dwudziestopięcioletniego Juraja Jánošíka. Dziś po nim ani śladu, a po dawnej historii zostały miejsca: rynek, dwa kościoły i kilka ulic. Przed dworcem spod wypłukanego tynku wyłazi napis po Węgiersku. Znak, że „kiedyś tu było inaczej”. Dziś wyjątkowo sennie, nudno i pusto. Posprzątane. Zniknął duch miasteczka, zniknął duch Janosika. Posiedzieliśmy pod kościołem św. Mikołaja, zjedliśmy lody i ruszyliśmy dalej....