Po śniadaniu czas ruszać dalej. O 10 jesteśmy w porcie skąd promem przepływamy do eksklawy na terytorium Maroka, hiszpańskiej Ceuty. Mimo nadchodzącego upału chcemy dotrzeć na pobliską Monte Hacho (204 m n.p.m.) góry wskazywanej czasem jako południowy Słup Heraklesa. Znajdująca się na jej szczycie Fortaleza ostatecznie pozostaje jednak ominięta przez nas. Jesteśmy jedynymi piechurami w dającym się we znaki słońcu, którzy postanawiają jednak obejść półwysep. Schodząc, odwiedzamy po drodze pusty, dający dużo cienia Parque San Amaro by urokliwą promenadą wrócić w okolice portu.
Mamy jeszcze trochę czasu więc postanawiamy podjechać do marokańskiej granicy. W autobusie zmierzającym do przejścia jesteśmy jedynymi białymi. Współpasażerowie do Arabowie wracający do swoich domów. Klimat godny Afryki –wszak jesteśmy na jej pilnie strzeżonym skrawku.
W drodze powrotnej do Algeciras, po trudach ostatnich dni postanawiam uciąć sobie drzemkę. Tempo ostatnich dni zaczyna powalać zmęczeniem. Dzisiejszą noc spędzamy ponownie jak poprzednią umilając sobie wieczór butelką hiszpańskiego wina.