Po drodze zabieram autostopowiczów: chłopaka i dziewczynę. Jadą … no właśnie nie wiem gdzie? Wiem tylko tyle, że są miejscowi. Informują mnie że do Niksić mam jechać pravo. Jak pravo jak droga wiedzie prosto! Ach te zawiłości językowe.
Pięć minut przed ósmą znalazłem w Niksić wulkanizację. Jestem pierwszy pod warsztatem. Szef spogląda na oponę i oznajmia, że z tą dziurą to się już nic nie da zrobić. Po chwili dostaję kartkę z wypisanym markami i cenami. Drogie mają te nowe opony. Ceny zaczynają się od 80 E w górę kończąc się na 150. W zestawieniu brak jest marki Fulda. Po kiego grzyba mi nowa opona i to jeszcze nie do kompletu?
- Mistrzu, a może masz jakąś używaną? Po chwili pomocnik znika w piwnicy pod warsztatem skąd wytaszcza dwa przejechane kapcie. - Wybierz sobie.
- Niech Szef doradzi. Chciałbym taką bym dojechał do Polski- odpowiadam.
- Bierz tę, na niej dojedziesz nawet do Mongolii!!!
I dojechałem... do Polski. Na czarnogórskiej oponie za 20 euro! Bez zbędnych ceregieli, zbieżności, wyważania itp. niepotrzebnych tu rzeczy.