23 listopada.
No to się nie doczekałem. Telefon nie zadzwonił, dzwonek do drzwi też (może dlatego że mam wyłączony). W międzyczasie kilkakrotnie logowałem się na stronie internetowej Turkish Airlines. Polega to na tym że wpisując nr zarejestrowanej szkody (numer z PIR) i swoje nazwisko możemy śledzić co się dzieje w naszej sprawie. Mimo, że do dostarczenia mojego bagażu została nawet (!) wyznaczona osoba, to w rubryce bagaż wciąż tkwił status: PENDING PLEASE CHECK BACK LATER.
Czas na telefon do biura zaginionego bagażu w Berlinie. Tu otrzymuję informację, że w mojej sprawie nic się nie zmieniło. Poradzono mi bym wypełnił kikustronicowy wniosek tzw. „Deklarację utraconego bagażu” Chwilę później dostaję go na maila. Mam go zatem wypełnić i wysłać do berlińskiego biura Turkish Airlines.
26. listopad. – Kilkustronicowy wniosek (po niemiecku i angielsku) z wyszczególnioną zawartością bagażu oraz podaną wartością rzeczy i ich marką jest wypełniony i wraz ze wszystkimi niezbędnymi załącznikami:
- kopią biletów,
- kopią paszportu
- kopią PIR
- kopią kwitu bagażoweg
jest w kopercie. Wszystko wysyłam do Berlina poleconym priorytetem!
Ta rekonstrukcja zawartości bagażu szarpnęła mi nieco czasu z drogocennego weekendu.
Te rzeczy mnie ubawiły przy opisie i wycenie:
Jak wycenić i jaka to marka:
- Souvenirs from the trip (bezcenne!)
- notes leather (z zapiskami - bezcenny)
- mens formal shoes (zawsze mnie wkurzały, ale na statku obowiązuje w niektórych sytuacjach etykieta)
- sunglasses ( chyba każdy wie jak długo i trudno wybrać, dobrać porządne okulary przeciwsłoneczne. Ich wartość rośnie proporcjonalnie do czasu ich poszukwania)