Po nieco trzydziestu minutach przesiadamy się w Strzelinie na autobus, który teraz będzie udawał pociąg. I jedziemy tym przebranym pociągiem przez Henryków, Ziębice do miasteczka Marianny Orańskiej. Ale zanim tam dojedziemy….
Ilekroć wjeżdżam do Ziębic przypomina mi się historia pewnego Niemca: Karl Denke. „Zwabiał do swojego domu włóczęgów, żebraków i prostytutki, aby później ich zabić i przerobić na peklowane mięso, którym handlował na targu we Wrocławiu. Często wypatrywał swoje ofiary na dworcu kolejowym (dobrze, że jedziemy autobusem). Niejednokrotnie były to osoby przyjezdne (dobrze, że przejeżdżamy). Jednej z jego potencjalnych ofiar, niejakiemu Vincenzowi Olivierovi, udało się uciec i zgłosić sytuację na policji. Karl Denke został ujęty i jeszcze tego samego dnia wieczorem powiesił się w swojej celi na pętli zrobionej z chustki do nosa. Policjanci, którzy przeszukiwali jego dom, byli w szoku. Starszy funkcjonariusz był blady jak ściana, młodszy podczas oględzin miejsca zbrodni trzykrotnie wybiegał na dwór, aby zwymiotować. Po domu walały się kości, na parapecie znaleziono kilkadziesiąt dowodów tożsamości, a w szafkach stosy zakrwawionych ubrań. W mieszkaniu znaleziono m.in. sznurówki z włosów oraz rzemienie, które wytwarzał z ludzkiej skóry. Szacuje się, że zamordował ponad 40 osób, jednak dokładna liczba jego ofiar nie jest znana. Nieznana jest także jego motywacja”. Brrrrrr, ale paskudny typ. Historyjka jak z dobrego Marka Krajewskiego. Mroczna, straszna i odrażająca. Wszyscy żywo dyskutujący o tej historii, podekscytowani Niemcy wysiedli z naszego z naszego autobuso-pociągu w Ziębicach. Nie wiem tylko po co im te puste weki dzwoniące w skórzanych walizkach. Nie wracamy ta drogą!!!! Uffff… Ziębice za nami. Tego Lence nie będę opowiadał.
;)
Dziś będzie tylko jedno zdjęcie. Sami rozumiecie czemu...