Punktualnie przed jedenastą wita nas tablica Kłodzko Miasto. Dla ciekawskich Kłodzko – Wieś nie występuje, ale jest Kłodzko Główne. Mamy trzy i pół godziny zaplanowanego czasu do następnego pociągu. Przez gotycki most na Młynówce (ech…prawie jak Praga) wchodzimy na urokliwą starówkę. Tu mamy czas na kawę i hot-doga. Następnie idziemy na twierdzę. Mamy do wyboru kilka wariantów zwiedzania: Podziemna Trasę, Twierdzę, Podziemną Trasę wraz z Twierdzą. Po małej naradzie (musieliśmy wyjść z kolejki, bo się mała kobieta nie mogła zdecydować) wybieramy podziemia. Szlakiem minerów i muszkieterów, w kilkudziesięcioosobowej grupie z przewodnikiem. Zasuwam z wielkim plecakiem, zgięty w pół, uważając na głowę. Co jakiś czas dla większej hecy wyłączane jest oświetlenie. Wtedy są piski i krzyki. Lenka jest zachwycona. Ja troszkę mniej, plecak waży, PESEL w krzyżu łupie. Przewodnik proponuje, że możemy wleźć w taką dziurę gdzie jest jeszcze niżej. - No ale Pan to z tym garbem to się tam nie zmieści! Lenka idź sama, tata poczeka troszkę dalej przy wyjściu z tego korytarza - proponuję. Nie!- masz iść ze mną, po co mnie straszyłeś jak było ciemno? Obok stoi gość i przygląda się naszej wymianie zdań. Panie, pan da mi ten plecak, ja go poniosę i idzie z córką w tę dziurę. - Jest pan pewien, bo ten garb trochę waży. - Spokojnie, dam radę – nalega. Ok kolego, miło z twojej strony, nawet nie wiesz w co się pakujesz. Zatem czmych z Lenką do dziury i tak z pięć minut ciemnym, niskim korytarzem. W końcu wyłazimy, szukam gościa z naszym plecakiem. Jest! Facet trochę upocony, wyraźnie ożywił się na mój widok.
- Panie co pan tam dźwigasz za kamienie w tej torbie? – pyta nieco ironicznie, ale z uśmiechem.
- Buty i sukienki tej młodej damy, bo jedziemy na wakacje!
-------------------------
Po godzinie wylazłem z tych szczurzych dziur, zerkając z radością na słońce i prostując plecy. Zjedlibyśmy coś Tato, głodna jestem - no to była kwestia, której wygłoszenie przez Lenkę mogłem się już spodziewać. Wiesz co? - to dobry pomysł. Przed wejściem do twierdzy widziałem starego Opata. Mrugał do mnie okiem wyraźnie dając do zrozumienia, że zaprasza. W końcu Opat wiedział co robi, jestem na wakacjach i to bez samochodu!!!
-----------
Po małej uczcie, wracamy tą samą drogą w okolice pięknego kłodzkiego mostu. Lenka wypatrzyła tam jakiś ciekawy plac zabaw i koniecznie musi go wypróbować. Dobra. Ja w tym czasie popatrzę sobie na kłodzkich „gondolierów” co fundują przejażdżki po spiętrzonym kanale Młynówki opasającej kłodzką starówkę. To miasto ma niewykorzystany potencjał. Ech…prawie jak Wenecja! Chwile później mijamy zrujnowane podczas powodzi budki okolic stacji, by pogawędzić sobie na peronowej ławce ze starszym małżeństwem. A gdzie ty jedziesz dziewczynko? – pytała pani. Na wakacje, będziemy jeździć pociągami po Czechach – odpowiadała Lenka. Panie, rzekł starszy Pan. Moja córka też tak jeździła jak była mała ze mną. Teraz ma dzieci i ciągle gdzieś wyjeżdża. Nawet nie ma czasu przyjechać do nas. Ciągle gdzieś w trasie. O jedzie nasz pociąg – odparłem. Do widzenia, dziękuję za miłą pogawędkę i życzę wam mili państwo, by córka z wnukami częściej was odwiedzała!