Lubomir 904 m n.p.m.
Są takie szczyty w Koronie do których zabierałem się jak przysłowiowy „pies do jeża”. I tak było z Lubomirem. Ten szczyt trzeba było z czymś połączyć lub przynajmniej „wrzucić go” gdzieś po drodze. Idealny okazał się ten górski weekend, który zaczęliśmy właśnie od wizyty na tym kontrowersyjnym szczycie. Kontrowersyjnym, bo jest przypisany przez autorów korony do Beskidu Makowskiego, a w regionalizacji Jerzego Kondrackiego szczyt Lubomira znajdziemy w Beskidzie Wyspowym. Ot mały spór jakich wiele w koronie.
Podejście zaczynamy czerwonym szlakiem z parkingu poniżej Parylówki.
Mijamy zabudowania wsi i „ Gościńca pod Lubomirem”. Mimo zapowiadanej ładnej pogody jest mglisto, dżdżysto, szaro i ogólnie widoków brak. Łatwą trasę umila nam ścieżka dydaktyczna poświęcona astronomii. I cale szczęście, bo skoro nie można oka widokami nacieszyć to przynajmniej człowiek mądrzejszy wróci. Wszak Lubomir to jedno z dwóch przedwojennych centrów polskiej astronomii (drugie tzw. Biały Słoń znajdowało się na szczycie Pop Iwan w paśmie Czarnohory). Po godzinnym spacerku jesteśmy pod obserwatorium im. Tadeusza Banachiewicza. Tym samym mamy dwudziesty szósty szczyt. Schodzimy tą sama drogą kończąc dzisiejszą wędrówkę późnym śniadaniem na parkingu z wiatą. Czas przenieść się w Beskid Niski.