Przez zbytnie zaufanie w możliwości cywilizacji na Krecie wycieczka do Sougi zajęła nam cały dzień, bowiem miejscowość ta wg mapy wygląda na całkiem pokaźną. Założyliśmy więc, iż zatankowanie dwóch aut, którymi poruszaliśmy się nie będzie stanowiło większego problemu. Niestety -w Sougi do której wjechaliśmy "na oparach"- nie ma stacji benzynowej!!!
No, ale skoro Sougia jest portem to paliwo powinniśmy odkupić od motorowodniaków. Po godzinie szukania udało nam się nabyć „okazyjnie” za 10 E 5 litrów paliwa, którym zalałem jedno z aut i wyruszyłem do oddalonej o ok. 40 km najbliższej stacji benzynowej. Wycieczka na Pachnes nauczyła mnie, że 40 km na Krecie to często droga na min. godzinę, a to za sprawą jej krętych i stromych dróg. Tak więc wyprawa po paliwo zajęła mi sporą część popołudnia. W tym czasie pozostali uczestnicy, sympatycznej na pozór wycieczki, czas spędzili w przyplażowej restauracji. Dla dzieciaków pobliska plaża okazała się sensacją, bo pan z fajką (nie wodną) i pani z bobrem (nie chronionym) wzbudzały tak wielkie ich zainteresowanie, że postanowiliśmy oszczędzić im okazji do ironicznych komentarzy i ukradkiem sprzedawanych sobie uśmiechów. Parka dziesięciolatków to prawdziwi mistrzowie krytyki czasem ułomnej i niesprawiedliwej natury ludzkiej!
Mimo niepowodzeń tego dnia, udało mi się choć chwilkę ponurkować. Niestety po powrocie naraziłem się dzieciakom gdyż…. zgubiłem majtki.