Mamo, Tato, Braciszku – mam cały roczek i 8 dni. Wybieram się z wami na Gran Canarię! Za oknem mróz, a ja tak jak i wy chciałabym odrobinę słoneczka…..
Jest nieco po piątej rano. Zaczynam nagrzewać i pakować auto. Za chwilę ruszymy! Ten wyjazd jest poprzedzony starannymi, specyficznymi przygotowaniami pod kątem małego człowieczka. Zupełnie inaczej wygląda nasz bagaż – najmniejszy ludek ma najwięcej rzeczy i przedmiotów. Po kilka par rzeczy na każdy dzień, ulubione zabawki, mleko, obiadki i swoją obszerną, codzienną wygodną spacerówkę na dużych kołach. To pierwszy taki wyjazd Lenki, pierwszy raz poleci samolotem, pierwszy raz na niespełna pierwsze urodziny.
Zdecydowałem, że podróż powinna być jak najkrótsza i jak najwygodniejsza. Dlatego też wybraliśmy jako miejsce wylotu niedalekie Drezno połączone od niedawna z Wrocławiem wygodna autostradą.
Nieco po szóstej jesteśmy zapakowani w aucie. Na zewnątrz ciemno i zimno! Termometr wskazuje minus 15 stopni. Brrr…. Mimo, że spakowaliśmy głównie letnie rzeczy, to na przejazd do Drezna trzeba było ubrać się zimowo. Akurat tej nocy i tego ranka, gdy wyjeżdżaliśmy miało być najzimniej. Lenka śpi sobie w najlepsze, gdy po drodze, gdzieś za Nysą Łużycką termometr pokazał minus 21 stopni!!!