Kilka minut po dziewiątej jesteśmy na krytym parkingu przy lotnisku. Pozostaje nam przemaszerować kilkadziesiąt metrów, by przechodząc szklanym rękawem znaleźć się w przestronnej, nowoczesnej hali drezdeńskiego terminala. Zrzucamy z siebie, zbędne już, zimowe rzeczy, które zanoszę do auta. Chwilę później zamykam zimę na tydzień w stojącym na parkingu samochodzie i szybko wracam do ciepłej hali.
Wszystko idzie zgodnie z planem. Lenka jest spokojniutka i właśnie wstała. Mamy czas na przepisowe karmienie i zmianę pieluchy. Chwilę później nasz Grover Globtroter miło uśmiecha się do często pozdrawiających małego podróżnika ludzi. Tuż po dziesiątej żegnamy nasze bagaże i odprawiamy się. W jedynym czynnym barze w strefie odlotów zamawiamy nieco spóźnione śniadanie.
Spokojnie, jak do tej pory bez najmniejszego stresu, w sennej, nieco pustawej idealnie lśniącej porządkiem scenerii drezdeńskiego portu nieco po 12 zasiadamy w Boeingu 737-800 linii Air Berlin. Grover nie wykazuje na razie jakiegokolwiek zdenerwowania – no może ma troszkę żal, że nie siedzi w pierwszym rzędzie, gdzie są przewidziane miejsce dla maluchów. Podsiadły go niestety młodsze dzieciaki. Stewardesy miło się uśmiechają, odhaczając kolejne procedury przedstartowe. Wreszcie ruszamy na właściwy pas. Maszyna ustawia się w kierunku startu, nabiera coraz większej mocy i .. po chwili ją traci! Mam złe przeczucia co do odlotu tej maszyny. Moje obawy potwierdzają się i po chwili słyszę komunikat: z powodu awarii elektroniki musimy zawrócić z pasa. Gdy stoimy pod rękawem po kolejnym komunikacie wiemy już, że musimy opuścić na dwie godziny pokład, zabierając także podręczne bagaże. Naszego ptaka - nielota będą przeglądać mechanicy. Zaczynam wątpić w start tej maszyny coraz bardziej i wraz z nadarzającą się okazją proszę o wydanie z feralnego samolotu naszego wygodnego wózka. Jak się okazuje tylko Lenka ma jedyny planowany, punktualny odlot – popołudniowy sen. Po kolejnym komunikacie wiemy, że maszyna którą powinniśmy pokonywać przestworza prędko stąd nie wyleci, a przewoźnik już ściąga awaryjnie maszynę z Bremy. Kalkulujemy: zanim przyleci, zanim ją przejrzą przed wylotem to…… najwcześniej wystartujemy za jakieś sześć godzin.
I tak się stało. Z planowanej 12 zrobiła się 19. Tego dnia popołudniowy spacer i zachód słońca nad Playa del Ingles zamienił się w spacer po terminalu w Dreźnie. W oczekiwaniu, pozostawała nam niezliczona ilość stopniowo coraz bardziej monotonnych pętelek z wózeczkiem, w którym trudy dzielnie znosił nasz maluszek. Kolejne odwiedziny w sklepach przerywane były wizytami „na zmianę pampersa”. Miałem wrażenie, że po tych kilku godzinach przymusowego postoju, po pustawym lotnisku błąkam się z niczym T. Hanksa w filmie „Terminal”. Z za przestronnych szyb, do których z Groverem przyklejaliśmy z nudów nasze twarze, mroźne popołudnie i wieczorny, głęboki mrok zdawały się chichotać: - Udało nam się was zatrzymać!
Nareszcie znów wchodzimy na pokład. Znów ożywienie, w końcu znów coś cię dzieje. Procedury te same, tylko czas zupełnie inny. Tym razem startujemy bez przeszkód. Lenka szybko zasypia, wszak to jej pora spania. Zmęczeni zasypiamy wszyscy. Znów wszystko idzie zgodnie z planem. Wysiadka, bagaże, rezydent, autokar, hotel pod którym wysiadamy tylko my. Około pierwszej z kawałkiem meldujemy się w recepcji, gdzie oprócz kluczy czeka na nas kolacja w reklamówce. Dobre i to! Chwilę później budzi się Grover. Jest pełnen energii. W oczkach ma napis: Zróbmy jakąś przygodę! Przez moment zastanawiamy się czy nie iść na nocny spacerek. Górą jednak biorą obawy: A jak nocne spacerki zostaną jej do końca wyjazdu? Ostatecznie dostaje porcję mleka, a krótki spacerek robię z Erykiem. W końcu życie nocne zaczyna się na Gran Canarii dopiero po północy.
****
Tuż po powrocie do domu, 27 grudnia zobaczyłem w TV leżący dziobem w dół, poza płytą lotniska w Dortmundzie, lecący na Gran Canarię Boeing linii Air Berlin – dokładnie taki sam jak nasz!
„Wskutek silnych opadów śniegu pilot niemieckiego samolotu musiał przerwać procedurę startu z lotniska w Dortmundzie. Maszyna ześlizgnęła się z pasa startowego.
Boeing 737 linii Air Berlin miał odlecieć do Las Palmas, ale podczas startu wypadł z pasa startowego. - Połączenie śnieżnej pogody i prędkości spowodowała ześlizgnięcie z pasa - poinformowała rzeczniczka linii lotniczych.
Siłą rzeczy pilot natychmiast przerwał procedurę startu, a załogę i pasażerów ewakuowano. Nikomu ze 171 osób na pokładzie nic się nie stało. Wypadek spowodował zamknięcie lotniska w Dortmundzie do odwołania, a pasażerowie są transportowani na inne lotniska.”
http://www.tvn24.pl/-1,1636344,0,1,samolot-wypadl-z-pasa-startowego,wiadomosc.html