Ok. godz. 16.30 ze Szklarskiej Poręby odjeżdża pociąg do Liberca. Jedzie prawie dwie godziny. Fragment od Harrochova do Tanvaldu wiedzie znaną nam z ubiegłego roku trasą tzw. Kořenovską Zubačką lub Polubenką. Przez mosty, tunele z ładnymi widokami za oknem. Dwie godziny w pociągu to wystarczająco dużo czasu, by odpocząć i poszukać noclegu. Lenka to nawet komara przycina leżąc na siedzeniu. Starczy też czasu by zastanowić się jak i ile dni spędzić w mieście. Mimo, że Liberec jest wielkości Legnicy (ok. 100 tyś. mieszkańców) atrakcji w nim jak we Wrocławiu. Są tu m.in. zoo, ogród botaniczny, centrum rozrywki (aquapark) Babylon, park edukacyjny IQLANDIA, Park Dinozaurów, ładny ratusz i zamek. Po Libercu jeżdżą „tramwaje na trzech szynach”, był tu David Cerny, a na górujący nad miastem szczyt Ještěd z wieżą -hotelem (kandydat na listę UNESCO) można wjechać koleją linową.
Atrakcji zatem spokojnie wystarczy, nocleg mamy w okolicach zoo. Czeka nas zatem spacer przez miasto dla lepszego poznania. Meldujemy się w hotelu i wracamy do rynku na upatrzoną wcześniej miejską plażę vis a vis pięknego ratusza (prawie jak wiedeński). Trzeba coś zjeść i wciągnąć jakieś lody. Jest już wieczór kiedy w jednej z restauracji rozgrywamy warcabową partyjkę. Lenka wpada na pomysł, by zatrudnić się do pracy w miejscowej restauracji, gdzie na drzwiach wisi ogłoszenie „dam pracę”. Idzie do szefa i ustalają, że od jutra może…nosić pizzę, bo do rozlewania piwa jest jeszcze za mała. Jedno jest pewne, po czesku idzie jej coraz lepiej. Smażeny kureci riżek z hranolkami wypowiada perfekcyjnie.
To był długi dzień. Upstrzony wieloma atrakcjami. Jutro nie mamy plecaków, będzie lżej i szybciej.
--------------------
Bilet Szklarska – Liberec 22,50 zł