Czym podróżujemy? Przede wszystkim koleją! To nasz sposób na "pomniejszenie świata" w którym teraz wszędzie jest blisko i szybko. A wystarczy zwolnić, troszkę poczekać, może nawet cofnąć się w jego postrzeganiu i nagle odległości staną się dużo większe, cele dalsze, sposoby przemieszczania trudniejsze, wszystko wokół ciekawsze, ludzie o.. faktycznie są jacyś inni ludzie!
Około 12-tej ruszamy z Liberca do Starej Paki. Ze Starej Paki mamy pociąg do stacji Kuncice nad Labem, który jedzie ok. pół godziny. Czym dalej jedziemy tym świat staje się większy. No muszę się przyznać, że na tę chwilę to nie mam pojęcia jak się ruszyć dalej z Kuncić. Te liczą niecałe 600 dusz, mają urząd gminy, pocztę, betoniarnię, wulkanizację i stację kolejową na rozgałęzieniu. Wszystko wskazuje na to, że lepiej będzie ostatnie 6 km pokonać piechotą, niż czekać 2 godziny na pociąg do V. No to sobie tak jadę i myślę, że lepiej będzie wysiąść stację wcześniej w Horni Branna, bo do V jest stąd tylko cztery kilometry. Po namyśle jednak decydujemy się wysiąść w Kunicach, bo po przy drodze do V jest gospoda, a my przecież będziemy głodni.
Jakież jest moje zdziwienie gdy na metropolitarnej stacji kolejowej Kuncice nad Labem oczekuje na nas pociąg specjalny relacji Kuncice nad Labem – Vrchlabi, który pokonuje tę sześciokilometrową trasę z jednym tylko przystankiem w miejscowości Podhuri. Zostajemy o tym fakcie poinformowani przez… jakże kogo innego jak nie zawiadowcę stacji. Tym sposobem o 15.30 jesteśmy u celu. Meldujemy się w samym sercu miasteczka w hotelu „Pod Labutem”, który na menu, wizytówkach, papierze firmowym, ma łabędzia. Tato, a wiesz, że mieszkamy w hotelu „Pod Łabędziem”? Bo labut to po czesku znaczy łabędź – zostałem poinformowany przez Lenkę... Podróże kształcą - pomyślałem :)