Dawno, dawno temu mały Hans jechał z mamą i tatą pociągiem ze stacji Wohlau do stacji Maltsch przez Leubus. Z dziadkowego ogrodu w Wohlau wieźli kosze pełne jesiennych owoców. Podobno jabłka miały być przerobione na pyszną konfiturę, zaś z gruszek miała powstać smakowita, wysokoprocentowa nalewka. Osobny kosz stanowił ten z orzechami laskowymi. Te miały być uzupełnieniem świątecznego stołu w długie zimowe wieczory. Jako, że wyprawa do dziadków była zawsze wyprawą całodzienną, wszystko w podróży smakowało trzy razy lepiej, mały Hans na sam początek zabrał się za orzechy laskowe. Uprzyjemniając sobie podróż dymiącą lokomotywą ciągnąca osobowy skład, rozgryzał i dłubał orzechy przez otwarte okno. Kilka z nich przez nieuwagę mu wypadło. Gdzieś tak za Klein Kreidel wziął się za jabłka. Jako, że kilka z nich było lekko robaczywych wylądowały ku uciesze malca za oknem. Gruszka zaś smakowała wyśmienicie. Jej ogryzek także poleciał przez okno trafiając w tarninowe zarośla płosząc bażanta.
Dziś już nie ma tej kolei, mały Hans stał się dziadkiem i nie pamięta tej historii ze szczegółami. Dziś nigdy nie wyrzuciłby ogryzka czy zepsutego jabłka przez okno jakiegokolwiek pojazdu. Zresztą on sam mieszka jakieś 500 km na zachód od tego miejsca, a cała ta historia jawi mu się coraz bardziej mgliście. Dawną trasą z Wohlau do Maltsch kursowały 3-4 lokalne pociągi, które potrzebowały na pokonanie 24 kilometrów ok. 50 minut. Z internetu dowiedział się, że linia kolejowa którą kiedyś przemierzał, została zlikwidowana przez ok. 1968 roku. Wyczytał też, że po 1945 roku można nią było dojechać tylko do Lubiąża, bowiem 182 metrowa stalowa konstrukcja trzyprzęsłowej przeprawy kolejowo-drogowej przez Odrę została wysadzona w 1945 roku przez cofające się wojska niemieckie. Odbudowana została przez Polaków jako most drogowy, tym samym zmniejszając rolę kolei w tym regionie.
a dalej zapraszam:
tutaji jak zawsze na Dolny Śląsk!