Wczoraj rozbiliśmy nasz namiot nad rzeką Durance w trzcinach tak, by zbytnio nie zwracać na siebie uwagi. Zawsze jak rozbijamy namiot w takich dziwnych miejscach to przyświeca mi jedna myśl: kto tu może przyjść? Chyba tylko autostopowicze. Oby jednym z nich nie był John Ryder. Jest gorące popołudnie. Co jakiś czas chłodzę się płytkiej, kamienistej i wartkiej rzece. Ogólnie to na naszym biwaku jest nudno i gorąco. Teraz Czerwony poszedł zobaczyć na dworzec. Moja kolej będzie popołudniu. Wypoczęty po sielance nad rzeką chętnie pospaceruję po miasteczku. O 20 znów zaglądam na dworzec. Są! Dotarli. Oczywiście zapraszam ich na nasz camping, aby odpoczęli po podróży. Wszyscy spędzamy tę noc w komplecie długo opowiadając przeżycia ostatnich dni. Według moich zapisków do tej pory zrobiliśmy 1800 km.