Przechodzimy granicę ok. 18. Pokonując neutralną strefę, przed charakterystycznym pasem startowym przychodzi nam odczekać chwilę. Mamy czerwone światło, bowiem połączenie z półwyspem drogą lądową zostaje przerwane. Teraz to niewielki samolot korzysta z lotniska aby wzbić się w powietrze. Na myśl szybko przychodzą historycznie zabarwione, tajemnicze chwile katastrofy gibraltarskiej.
Swój spacer kierujemy pod kolejkę linową, która wynosi turystów na szczyt skały. Niestety, mamy pecha. Dziś jest już zamknięta. Ostatni wjazd odbywa się ok. 18. Szybka decyzja i wynajmujemy busa z przewodnikiem, jednego z niewielu oferujących swoje usługi o tej porze. Umawiamy się na kwotę fifteen od głowy za wycieczkę. Najpierw kierujemy się na Europa Point, potem krętą, wąską drogą pośród skał wjeżdzamy na górę. Kilka przystanków na punktach widokowych dostarczają nam niezapomnianych widoków: a to na kontenerowce w cieśninie, a to na brzegi Afryki, a to na same miasto, zatokę i urwiska. Towarzyszą nam sprytne małpki, jedyne na wolności w Europie, przywiezione przez Arabów– makaki. Ok. 20.30 jesteśmy znów na dole gdzie okazuje się, że fifteen od głowy to fifty za wycieczkę dwóch osób.
Jeszcze spacer po pustoszejącej Main Street, szybki porter w okolicach Casemates square i czas pożegnać uroczy, acz senny o tej porze półwysep. Gdy wracamy do La Linea słońce chyli się za horyzontem.
Dzisiejszą noc postanawiamy spędzić najpierw na plaży, przenosząc się po północy do naprawdę Grande Punto.