Mijamy śpiącą Chora Sfakion i zaczynamy podjazd serpentyną do położonej na wysokości ok. 600 m n.p.m. Anopoli. Z moich notatek wynika, że będzie jeszcze trochę asfaltu, a potem już szuter. Tucson trzyma się dobrze drogi. Podczas jazdy strzelam kilka fotek, Michał śpi nadaj (w ogóle to jest mistrzem snu, bo co chwile słyszę jak wali głową na zakrętach o drzwi, ale śpi twardo). Spoglądam na zegarek – jest 6.30. Czasowa masakra!!!. Mijamy Anopoli gdzie zasięgnąwszy języka u mijanego tubylca skręcamy na północ szukając drogi w kierunku Pachnes. Szukamy jej kilkakrotnie, gubiąc się na szutrowych ścieżkach.