Dzisiaj idziemy zwiedzać Watykan. Najpierw śniadanko, oj dobre, a potem spacer przez most koło Zamku Św. Anioła. Ok. jedenastej jesteśmy na placu przed bazylią Św. Piotra. Cudownie, mimo że pełno wycieczek i tłumy Polaków. Wkręcamy się w wycieczkę by posłuchać przewodnika. Rozdzielamy się z naszymi przyjaciółmi na jakąś chwilę– oni szukają rosyjskiej wycieczki. Próbujemy wejść do Bazyliki i są pierwsze konsekwencje wczorajszej kradzieży. Mam na sobie krótkie spodenki i nie ma mowy bym wszedł do środka. Sympatyczny gość w garniturze i ciemnych okularach momentalnie mnie wyłapuje z tłumu. Niedobrze. Jestem przed Bazyliką i nie mogę wejść do środka. Co robić? Starć się omijać gościa czy szukać spodni? Póki co idziemy z Adasiem schronić się w cieniu kolumnady i pomyśleć co dalej? Kręcimy się po placu i nagle… co za spotkanie, dwie znajome twarze, koleżanki z naszego miasta: Ania i Ewelina! Też przyjechały trochę pozwiedzać Rzym. Mieszkają w Lido di Osti. Ale czad! Świat jest jednak mały, co za przypadek: jeden dzień, jedno miejsce, tyle kilosów od chaty! Po jakimś czasie przychodzą Tania i Władimir. Jeszcze raz przekonuję się o życzliwości Władimira. Pożycza mi swoje spodnie i mogę spokojnie wejść do Bazyliki.