Po śniadaniu dziewczyny wróciły ze smutnymi minami. Musimy dzisiaj jechać dalej. OK. Przespaliśmy chociaż jedną noc korzystając z ich życzliwości. Pewnie zostalibyśmy dłużej gdyby nie pewna rodaczka – taka na wpół właścicielka mieszkania. Zrobiła straszną awanturę, z powodu naszej obecności. Założyła nawet, że możemy ją okraść. Tak to doświadczyliśmy dobroci ze strony naszych koleżanek i zwykłej przesady ze strony życzliwej inaczej Polki za granicą. Żegnamy się zatem. Ania nas odprowadza. Robimy zakupy na kilka dni z zamiarem powrotu do Polski. Wracamy do Rzymu skąd wyjeżdżamy na północ podmiejskim pociągiem, by znaleźć się jak najbliżej autostrady. Ok. drugiej w nocy jesteśmy w dobrym do startu miejscu. Choć jest pochmurno nie rozbijamy namiotu, tylko wsuwamy się w tropik. W nocy znów pada. Nawet się nie ruszam jest mi to obojętne.