Jako, że rok temu odwiedziliśmy Adrszpaskie Skały minęliśmy stację Adrszpach i wysiedliśmy na stacji Teplice nad Metuji Skaly. Stąd jest już bardzo blisko do wejścia do Adrszpasko-Teplickiego Narodowego Rezerwatu Przyrody, gdzie z przyjemnością zanurzyliśmy się na ponad trzy godziny.
Niebieski szlak to sześciokilometrowa trasa pośród labirtyntów, bram, baszt, wież, bloków, fantazyjnych form skalnych, jarów i wąwozów okraszonych florą (fauna pochowana, bo troszkę turystów na szlaku jest). Dziś niezbyt sprzyja nam pogoda i w okolicach zamku Strmen musimy zrobić przymusową pauzę chroniąc się przed przelotnym deszczem. Jednak w miarę pokonywania trasy z za chmur pojawia się słońce. W drodze powrotnej muszę wdrapać się jeszcze z „ ciężkim garbem” (dobrze znane buty i sukienki małej Lady) po 300-tu ażurowych schodach prowadzących do ruin średniowiecznej warowni, bo jak zostałem poinformowany: „jest to ważny punkt dzisiejszej wycieczki” i : „bez wejścia tu całe to zwiedzanie byłoby bez sensu”. No tak, są to jakieś argumenty, bo z Zamku Strmen roztacza się piękny widok m.in. na Góry Kamienne i Wałbrzyskie.
Lenka zaczyna być głodna, zatem czas na smażeni kureci riżek z hranolkami i oblohą (
tu o oblosze) co też zamawiamy w restaurace tuż przy wyjściu. Na pobliskim straganie kupujemy drewnianą sowę, a dokładnie puchacza (cz. vyr velký, łac. bubo bubo) do kolekcji po czym kierujemy się na pobliską stację. Punktualnie o 17.26 odjeżdżamy do dobrze znanego nam już Nachodu. Musimy dokupić bilet u konduktora, ponieważ nasz, czasowy już się skończył (ważny był 4 godziny od rozpoczęcia podróży).